Żłobkowe potyczki matki histeryczki

/
1 Comments
Mija właśnie miesiąc odkąd Dzieć jest Żłobczakiem. Wszystkim czytującym mnie, choćby sporadycznie należy się zatem kilka słów wyjaśnienia. 
Nie lubię przyznawać się do błędu.. nie znam w zasadzie osoby, która by to lubiła.. w przeciwieństwie jednak do wielu znanych mi Mam ja przyznać się potrafię, co niniejszym czynię. Otóż cały ten stres związany z powrotem do pracy i puszczeniem Szkraba do żłobka był po prostu... zbędny

Po pierwsze: prawdą jest, że w pracy, jakkolwiek męcząca, czy stresująca by nie była rzeczywiście pełnoetatowa mama może odpocząć. Wiem, brzmię jak wyrodna matka, która „ucieka” w pracę. Jednak taka jest prawda. Praca zawodowa, pozwala Ci na chwilę odpoczynku.. choćby 5 minut na ciepłą kawę czy na skorzystanie z toalety wtedy, kiedy natura wezwie a nie wtedy, kiedy EWENTUALNIE Dzieć przymknie oko na 3 minuty. 

Po drugie: kontakt z ludźmi. Z ludźmi mówiącymi, a nie gugającymi i załatwiającymi swoje potrzeby fizjologiczne samodzielnie. Z ludźmi mającymi inne zainteresowania aniżeli kupki, zupki. Żeby była jasność: ja kocham te zupkowo-kupkowe tematy ale potrzebuję po prostu czasami usłyszeć o problemach z pralką, fajnych promocjach w galerii handlowej czy nowym filmie, na który warto się wybrać. 

Po trzecie, NAJWAŻNIEJSZE: mój Dzieć kochany jest SZCZĘŚLIWY! Tak, jest zachwycony. Rano uśmiechnięty, w piżamce pełznie pod drzwi i czeka na wyjście. Kiedy go przebieram leży i macha powtarzając jak mantrę „papa papa papa”. Syn mój zasadniczo jak jest u mnie na rękach to dobrze mu i nie chce nigdzie iść. Zakodował sobie jednak, że rano z Tatusiem do żłobka jedzie więc po ubraniu sam wyciąga ręce do Taty i wskazuje na drzwi od garażu. TAK! On CHCE iść do żłobka, bo Mu tam dobrze. Jest radosny i szczęśliwy. Dużo się uczy. Obserwujemy ze Ślubnym postępy. Każdego dnia „przynosi” coś nowego. Może nie wszystko nam się podoba :) ale widzę, że przez obserwowanie rówieśników (w zasadzie nieco starszych dzieciaczków, bo Dzieć jest najmłodszy  w swojej grupie) się rozwija, zdobywa nowe umiejętności. Gdyby nie żłobek siedziałby sam w piaskownicy przed domem, a jego towarzyszem byłby co najwyżej pies (i to tylko przy założeniu, że Dzieć nie będzie oczekiwał od niego zbytniej aktywności, bo nasze psisko z tych leniwych raczej 😂 )
Teraz zapewne odezwą się wszyscy przeciwnicy żłobków z hasłami o chorobach, konieczności organizowania opieki do dzieci itp. Mają na pewno po części rację. Jednak ja przychylam się do zasłyszanej gdzieś teorii, że każde Dziecko swoje wychorować musi, jak nie w żłobku, to w przedszkolu, jak nie w przedszkolu, to w szkole… Radość mojego Syna każdego ranka jest bezcenna … podobnie jak moja chwila na kawę w pracy :)


You may also like

1 komentarz:

  1. Nic dodać, nic ująć..... poza tym, że chyba nie tylko każda Mama, ale pewnie też Tata - taki moment (oddanie "Dziecia" do żłobka/klubiku/przedszkola) przeżywa tak jak: "Twoje potyczki Mamy - już nie żłobkowej histeryczki". A poza Tym, zawsze powtarzam, że Rodzice stęsknieni za "Dzieciem", dadzą mu więcej energii w swoim popołudniowym czasie... I wiem co mówię..
    WT

    OdpowiedzUsuń