Mija właśnie miesiąc odkąd Dzieć jest Żłobczakiem. Wszystkim czytującym mnie, choćby sporadycznie należy się zatem kilka słów wyjaśnienia. 
„Nie przesadzaj z tym chwaleniem” , „No też mi wyczyn, wszystkie dzieci to robią”… Wszystkie? Być może.. Najlepiej? MÓJ SYN. Tak! Jest najlepszy we wszystkim co robi i mam zamiar powtarzać Mu to każdego dnia. 
Długo zastanawiałam się nad tym, czy w ogóle zamieszczać ten post. Przecież to blog quasi-parentingowy… a rodzicielstwo kojarzy się z kolorami, kupami i wszechobecną radością.. a tu BACH!

Lubię ten Dzień. Naprawdę. Fajne to Święto, tym fajniejsze, jak się ma je z kim celebrować. Ja szczęśliwie mam. Zastanawia mnie w zasadzie dlaczego jakoś mniej hucznie się je obchodzi aniżeli Dzień Matki.. Też macie takie wrażenie? A przecież, jak to kiedyś jakiś rezolutny dzieciak w radio powiedział:  tata to taka mama, tylko, że tata :) 
Miejsce akcji: Żłobek. Miejsce z założenia przyjazne dzieciom. Podobno wspomagające ich rozwój.
Bohater główny: Najwspanialszy, Najkochańszy Syn. Mój. Dzieć.
Bohater tragiczny: Matka wariatka - histeryczka. W tej roli ja.
Syn mój zdolny niesłychanie, jednak czas ma jeszcze na bieganie. No nie chodzi jeszcze Urwis, tym bardziej po górach sam nie pofika. Jak poradzić sobie na szlaku górskim z Maluchem?
Po cudownym roku, pełnym radości, wspólnych śniadanek, spacerków, wąchania kwiatków i podglądania ptaszków w karmniku Ustawodawca sobie wymyślił, że dobrze byłoby wrócić na rynek pracy.
Słuchając niektórych "dzieciatych" znajomych na Dziecia nie zdecydowalibyśmy się pewnie nigdy. Wiecznie tylko słyszeliśmy zachęty w postaci "Teraz to Wam się zacznie..." [czyt. wszystko pod górkę] albo "Teraz to dopiero się Wam skończy..." [czyt. wyjazdy, imprezy itp.]. NIEPRAWDA!


Leżaczki, bujaczki, huśtawki. Aktualnie na rynku są ich tysiące. Od najprostszych, stanowiących "trzymaki" na Dziecko, po wypasione, niczym nowiutkie BMW prosto z salonu. Są lub były Wam pomocne? U nas było to tak.


Dziś blogi parentingowe i inne „mamowe” wybuchają wpisami o tym jak to cudownie jest być Mamą. Nie będę zatem oryginalna ale co poradzić na to, że to tak fantastyczne uczucie? :)

Dlaczego nie-feministka.

Pierwszym w zasadzie komentarzem, jaki dostałam po uruchomieniu bloga był zarzut/pytanie o to dlaczego tak eksponuję nie-feminizm. Śpieszę tłumaczyć.

Ciocia "dobra rada" - czy rzeczywiście zawsze dobra?



Każda przyszła / młoda mama słyszała ich z pewnością miliony! Nie wiem jak to się dzieje, ale informacja "Spodziewamy się Dziecka" staje się jakimś wytrychem do udzielania miliarda takich właśnie rad. 


Najbardziej wkurzały mnie rady od świeżo upieczonych mam, co to wszystkie rozumy świata pozjadały, bo przecież są mami od miesiąca. 

W zasadzie od dawniej upieczonych mam - też mnie denerwowały, te z kolei miały problem ze zrozumieniem, że czasy się zmieniły i podejście też. I to zdanie klucz "ja jakoś X dzieci wychowałam". I super. I chwała za to, bo to ciężki kawałek chleba jest. 
Wychodzę jednak z założenia, że jak ktoś rady potrzebuje - to o nią pyta. Przynajmniej ja tak mam. Nie wiem, mam wątpliwości biorę telefon w dłoń "Maaaamuuuuś, czy Małemu można podać to czy owo". I koniec. Kropka. 

(Z tego miejsca najlepsze życzenia imieninowe Mamuś 🌺 )

Rady denerwujące mnie najbardziej na Świecie:

1. Nie noś, przyzwyczaisz. 

Noszę. Przyzwyczaiłam. Dobrze mi z tym. Choć kręgosłup zaczął mocno odmawiać posłuszeństwa (i może to jedyny jakiś obiektywny argument byłby za zmniejszeniem częstotliwości) to nie żałuję ani jednej minuty noszenia. Bo jesteśmy blisko, bo jesteśmy razem, bo możemy popatrzeć sobie w oczy i poczuć swój zapach. Fetysz mały? Być może.  

2. Karmienie wyłącznie piersią do 6 miesiąca ?!

Tak właśnie. Zalecenia WHO są takie a nie inne i uważam, że to na pewno nie szkodzi mojemu Dzieciu. "Kiedyś było inaczej". No było. A teraz jest tak. Kiedyś marchewka w 3 miesiącu, kilka kropelek soku na początek i takie tam. Skoro jednak badania potwierdzają, że mleko matki jest najlepsze, najbardziej treściwe i wartościowe dla takiego Szkraba, skoro daje mu mega odporność, jakiej nie są w stanie zapewnić żadne suplementy to dlaczego sobie i Maluchowi odmawiać tej przyjemności? Tu o dziwo wkurzały mnie też wszystkie aktualne młode mamy wytwarzające dziwną presję wokół tego procederu, tj. karmienia za wszelką cenę. Mieliśmy z Dzieciem początkowe małe kłopoty w tym temacie i szczerze powiem, że myślałam o poddaniu się. Aż w końcu moja Przyjaciółka Matka 2,5 Dziecka (nie, to nie błąd, nie 2,5 letniego dziecka, a Mama dwójki Cudownych Pełnych Dzieci i jednego w fazie prenatalnej) podeszła do mnie i tematu bardziej na zasadzie "masz rację, nie ma sensu się męczyć, ale może warto przejechać się do poradni laktacyjnej jeszcze"... Przejechałam się, pomogło. Do dziś dopajamy - a dziś właśnie 13 miesiąc Dzieciu stuknął. A Tobie Kochana z tego miejsca dziękuję!

3. Jedzenie bez soli i cukru?

A po co się pytam dwie białe śmierci na taki młodziutki, delikatniutki i niczym nie skażony żołądeczek pchać? "To niczym nie smakuje" - oczywiście komentarze udzielane bez posmakowania nawet wykwintnego 4-składnikowego dania Dziecia. Ciężko przekonać, że ziołami czy suszonymi owocami można nadgonić i wyciągnąć fajne smaki. No ciężko. Dziwne o tyle, że większość z nas używa ich na co dzień ale 8-miesięczniakowi zafundujmy pamiątkę z Wieliczki. Sugeruję zamiast piersi mamy proponować, najlepiej jeszcze do samodzielnego użytku. Nie zgadzam się. 

4. Nie śpij z dzieckiem w jednym łóżku. 

Bo? Jakiś argument? Ktoś? Coś? Nie ma! Wprawdzie ja ten kłopot mam z głowy, bo Dzieć nie cierpi wręcz być ściskany za bardzo, nie lubi jak mu jest za ciasno albo za ciepło (cały Ślubny, ja mogłabym w kokon zawinięta spać w połowie sierpnia, ze skarpetkami na stópkach, wtulona w Niego). Ale kilka razy się zdarzyło przez fragment nocy, kiedy był w słabszej formie. I powiem Wam, że to były cudowne noce. Ja, wariatka nie spałam tylko napawałam się tą cudownością :)  

5. Nawymyślają teraz tych szczepionek... 

Tu się zaraz odezwą ruchy antyszczepionkowe pewnie. OK. Każdego indywidualna decyzja, Ja jestem mamą szczepiącą. Wybrałam szczepionkę 6w1 bo jak się dowiedziałam, że tradycyjna ma skład z lat 50-tych to jakoś tak.. Wiem, my szczepieni nią byliśmy, nie chorowaliśmy na to czy tamto. Pomijam już fakt, że dzięki temu z udka mojego Dziecia nie zrobili sita na dzień dobry. Szczepiłam też pneumokoki i rotawirusy - wiem, za naszych czasów tego nie było i zobaczcie, jaka zdrowa i silna urosłam. Jednak kiedy mam w zasięgu ręki jakieś rozwiązania, które zdają się być lepsze dla mojego Dziecia - sięgam po nie. Niestety są to rzeczy, które sprawdzają się w dłuższej perspektywie, ale jestem przekonana o słuszności naszych wyborów. 
Meningokoki też planujemy. 

6. Po co czapeczka? Bo wieje.
7. Po co skarpetki? Bo tak!

Takich rad mogłabym namnożyć pewnie tysiące. Każdy rodzic się z nimi zmaga. Wychodzę jednak z założenia, że rodzice mają jednak jakoś swoją intuicję i jeśli czują, że dla ich Dziecka coś będzie lepsze, zdrowsze, bardziej odpowiednie to po prostu to robią. Z perspektywy czasu stwierdzam, że niektóre rady nie były do końca złe, tylko może nie w całej swej rozciągłości albo sposób ich przekazu był .... delikatnie mówiąc "nie trafiający do odbiorcy". 

Jedna rzecz, którą sobie obiecałam jak się Dzieć urodził to to, że nie będę mówiła przyszłym, czy świeżo upieczonym mamom co "powinny" (brrr... jak nie cierpię tego "powinniście"). Zapytana o zdanie w danej dziedzinie odpowiadam "Ja robiłam tak, ja nie zrobiłabym już tego". Każdy przecież ma swój rozum, swoje przeczucia a przede wszystkim SERCE i nim się kieruje. 



PS. Po "latach" (tj po roku) stwierdzam, że rady dot. czapeczek np. nie zawsze były złe. Zabrałam się ostatnio za porządkowanie zdjęć od okresu narodzin Dziecia i powiem Wam jedno - bodziak, śpioszki, skarpetki (tak, skarpetki na śpioszki ze stópkami), czapeczka i ... KOCYK niekoniecznie są potrzebne w takim właśnie składzie, w mieszkaniu, w środku czerwca, kiedy Dzieć ma niespełna dwa miesiące :) 


O tym jak to "zawsze chciałam" ...

Bloga chciałam pisać od zawsze... i tak kolejno miał to być: