Dlaczego nie-feministka.

/
0 Comments
Dlaczego nie-feministka.

Pierwszym w zasadzie komentarzem, jaki dostałam po uruchomieniu bloga był zarzut/pytanie o to dlaczego tak eksponuję nie-feminizm. Śpieszę tłumaczyć.


Feminizm zgodnie z definicją Słownika Języka Polskiego PWN to 
1. «ruch na rzecz prawnego i społecznego równouprawnienia kobiet; też: ideologia leżąca u podstaw tego ruchu»
2. «zjawisko występowania zewnętrznych cech żeńskich u mężczyzn»

Żeby była jasność: jestem ZA równouprawnieniem, swobodą wyrażania poglądów, możliwością nauki i głosowania. Traktuję to jednak jako coś oczywistego, nie podlegającego dyskusji. W tych aspektach nie ma dla mnie różnicy między mężczyzną a kobietą.. Nie jest to też coś za co czuję, że powinnam być „wdzięczna”, bo co to za wielka łaska, że MOGĘ? Mężczyzna jest Człowiekiem i Kobieta Człowiekiem jest. Natomiast przyznaję szczerze, że skrajny feminizm mi nie leży. Choć kiedyś, przełom liceum/studia tak o sobie myślałam. Wielce niezależna, która do życia nie potrzebuje nikogo i ze wszystkim sobie sama poradzi. Sama zmienię opony i przetkam zlew. Będę taką SUPER-STRONG-WOMAN. 

Jednak od tego blisko do wieców, marszy i protestów w imię np. wymyślania na siłę żeńskich odmian zawodów. Czy kobieta prowadząca pojazd mechaniczny musi być nazwana „kierowczynią”? Inaczej jeździć nie potrafi, czy jak? Podkreślanie na siłę niezależności i odrębności od płci przeciwnej jest dla mnie bez sensu. Nie lubię też stereotypów. Jeśli nie jestem wyemancypowaną feministką znaczy, że kim jestem? Ja lubię czuć, że mam wsparcie, że są rzeczy, którymi się martwić nie muszę. Ślubny doskonale wspiera mnie każdego dnia. Wspiera zawodowo, wspiera w opiece nad Dzieciem, jest przy mnie w chwilach dobrych i złych. Lubię być przy nim słabszą płcią, bo lubię czuć się zaopiekowana. Dziękuję. 


You may also like

Brak komentarzy: