O BMWicy Mojego Syna

/
1 Comments
Leżaczki, bujaczki, huśtawki. Aktualnie na rynku są ich tysiące. Od najprostszych, stanowiących "trzymaki" na Dziecko, po wypasione, niczym nowiutkie BMW prosto z salonu. Są lub były Wam pomocne? U nas było to tak.

Kiedy tylko dowiedzieliśmy się, że potomek pcha się na Świat oczywiście zwariowaliśmy. Przecież Dzieć musi mieć wszystko, co najlepsze, topowe i w ogóle naj! Mogę chleb z masłem wpierdzielać (to i tak wersja premium) ale Dziecia trzeba wylansować. Do tego Ślubny ma bzika na punkcie nowinek technologicznych i nieszczęsna dziura budżetowa gotowa :) Ale co tam, niech Dzieć ma!

Nasz wybór padł na Mamaroo firmy 4Moms (nazwa powoduje, że masz wrażenie, że w zasadzie kupujesz gadżet dla siebie 😀) Ja początkowo bardzo sceptycznie podchodziłam do tematu. Uważałam, że są jakieś granice i pampers niekoniecznie musi być wożony przez coś, wartości mojego pierwszego samochodu. Jednak dałam się namówić Ślubnemu. Kompromisem miało być kupno z drugiej ręki. Udało się, choć nie było łatwo. Zależało "nam" (czyt. Ślubnemu) na konkretnej wersji, wypuszczonej na rynek w 2015 roku. Model ten bowiem ma możliwość sterowania leżaczkiem z... telefonu (w dużym uproszczeniu: masz Dziecko na smartfona 😀) Oczywiście bardzo szybko okazało się, że funkcja ta jest najmniej przydatna. Zazwyczaj podchodziliśmy i ręcznie (częściej nożnie) zmienialiśmy tryb. W mojej ocenie to udogodnienie jest zbędne, a z pewnością niewarte dopłaty do poprzedniej wersji. Poza tym jednak leżaczek oceniam na 5+. 
Do podstawowych zalet zaliczam:

  1. 5 trybów bujania imitujących kolejno: jazdę samochodem, kangurze skoki, huśtawkę, fale i rock-a-bye (cokolwiek to znaczy :) ) 
  2. 4 odgłosy: bicie serca, szum oceanu, wiatrak, padający deszcz
  3. wyjście AUX dające możliwość podłączenia ulubionej muzyki, kołysanek, czy bajek
  4. pałąk z kolorowymi kulkami (początkowo kontrastowe - biało-czarne z możliwością odwrócenia ich na wersje wielokolorowe). Pałąk prosty w demontażu.
  5. wkładka dla niemowląt - cudownie otulająca drobiutkie ciałko już kilkutygodniowego Brzdąca. 
W zasadzie jedynym minusem jak dla mnie są gabaryty tego wynalazku, przez co dość ciężko wpasować go w design salonu, ale kto ma Dzieci - ten wie... 😄
Leżaczek dawał możliwość odsapnięcia momentami, szczególnie nad ranem, kiedy w początkowej fazie nasz Syn już o 4 był wyspany. Wpinany w leżaczek przekładał grzechotkę z rączki do rączki i zapominał o Bożym Świecie :) Często też się tam wyciszał, szczególnie wtedy, kiedy nie wiadomo było o co chodzi. 

Dzieć pupcie swą woził do momentu aż siedział stabilnie i brał się do raczkowania. Wtedy zaczęło się robić  niebezpiecznie, choć i w tych momentach leżaczek był stabilny. Bardziej bałam się, że Szkrab fiknie do przodu. 
Naprawdę polecamy gorąco, choć może niekoniecznie w wersji sterowanej telefonem. 

Zainteresowanych detalami technicznymi odsyłam na: https://www.4moms.com/mamaroo



You may also like

1 komentarz:

  1. My bez takiego sprzętu daliśmy radę... Brak miejsca w mieszkaniu ;)

    OdpowiedzUsuń