Wakacje z Maluchem. Cz. II - Nosimy, tulimy

/
2 Comments
Syn mój zdolny niesłychanie, jednak czas ma jeszcze na bieganie. No nie chodzi jeszcze Urwis, tym bardziej po górach sam nie pofika. Jak poradzić sobie na szlaku górskim z Maluchem?

My ze Ślubnym zdecydowanie wakacje aktywnie w górach lubimy spędzać. Dlaczego mielibyśmy porzucić to ze względu na Dziecia? Lubimy chodzić „normalnymi” szlakami, czyt. leśnymi, skalnymi. Radości po prostu nie daje nam spacer nad Morskie Oko. Przewagą tego ostatniego byłby fakt, że można w zasadzie wybrać się tam w japonkach i z wózeczkiem parasolka :). Kochamy Tatry, jednak na rozgrzewki z Dzieciem wybieramy nieco niższe pasma. W ubiegłym roku spędziliśmy tydzień w Szklarskiej Porębie, tym razem Ustroń w sercu Beskidów. 

Malucha bierzemy oczywiście wszędzie ze sobą. A jak? A no w nosidle. Wśród wielu dostępnych wybraliśmy w pierwszej kolejności CYBEX FIRST GO. Nosidło kupiliśmy chwilę po urodzeniu Dziecia, gdyż jako jedyne wówczas miało opcję „leżącą”, co wydawało się być super rozwiązaniem dla miesięcznego Dziecka, z którym wtedy wybieraliśmy się na weekend nad morze. Rzeczywiście funkcja leżąca super, choć Ślubny chodząc po plaży wyglądał jakby miał krzyczeć „lody sprzedaję, loooddyyy”. Jednak wózka nie trzeba było po piachach taszczyć. Aktualnie, kiedy Dziecię podrosło, nic nie może się równać z TULĄ 

>>>W tym miejscu zwracam honor wszystkim Mamom, 
które zakochane w Tulach namawiały mnie na nią.<<<

Rzeczywiście w Tuli Maluszek idealnie przylega do Mamy :) Dla mnie to cudowne, jak Mały jest wtulony we mnie. Do tego dochodzą jeszcze kwestie zdrowia Dziecka, konkretniej układu nóżek/bioderek. Cybex, mimo, że wysoko w rankingach oceniany nie może konkurować z pozycją Malca w Tuli. Szeroki rozstaw bioderek sprawia, że Dziecko ma najwygodniejszą i najzdrowszą dla takiego siebie pozycję, tzw. „na żabkę”. Doskonale obrazują to zdjęcia poniżej. 

Oba nosidła dają możliwość noszenia Dziecka zarówno przed sobą jak i na plecach. Mają również zabezpieczenie na „uciekającą” (szczególnie podczas snu) główkę. I tak w Cybexie można porównać to do kołnierza zaś w tuli do kapturka, który po zapięciu sprawia, że główka Malucha nie odchyla się w niechciany i niekontrolowany sposób.


Tula pomogła mi kilkukrotnie w trudnych sytuacjach. Kiedy dopadł nas rotawirus, czy gdy Ślubny wyjechał zostawiając mnie z chorującym i ząbkującym jednocześnie Dzieckiem, podczas, gdy moje ręce i kręgosłup odmawiały już posłuszeństwa w noszeniu i tuleniu Małego. 

Ponoć porównywalnie aktualnie zachowuje się ciało Dziecka w Chuście. Ja jednak nie jestem Chustową Mamą więc ciężko mi oceniać. Nie zdecydowałam się na chustę, bo jakoś mieliśmy ze Ślubnym wrażenie, że ten kręgosłup czy główka (szczególnie u zupełnych Niemowilaczków) nie ma odpowiedniego podparcia. Wiem, są badania zaprzeczające moim obawom, wiem, że są miliony kobiet chusto-noszących.. Wiem/ Ja do nich nie należę ale nie krytykuję, bo nie testowałam. 


A Wy jak nosicie, tulicie swoje Skarby?


You may also like

2 komentarze:

  1. Dla maleńkiego dziecka chusta jest zdrowsza od nosidła (dobrze naciągnięta), ale my z wielką ulgą przesiedliśmy się w Tulę Toddler (szybko się zakłada i składa do torby). My dopiero od 3 tygodni mamy auto, a nigdy nie żałowaliśmy sobie podróży (2 dzieci). A wózek po roku to jest dla nas niedorzeczność ;).

    OdpowiedzUsuń
  2. Nam Tula była bardzo przydatna. Leoś był totalnie "antywózkowy". Z każdego spaceru wracałam z nim na rękach. Tula mnie wtedy uratowała. Był czas że Młody drzemki miał tylko w Tuli :) dzięki Tuli byłam w stanie zrobić obiad :) niestety Młodychciał się nosić tylko z przodu więc mój kręgosłup trochę niestety ucierpiał bo Leoś do lekkich dzieci nie należał ��

    OdpowiedzUsuń